Wolontariusz, wyjeżdżając na urlop, zazwyczaj spodziewa się po powrocie kociego status quo, ewentualnie może mieć nadzieję na stan mniejszy ze względu na adopcję; ale rozmnożenie nie wchodzi w grę! Poniższa historia pokazuje jednak, że wolontariusz niczego nie może być pewny...
Kocia trójka (a w niej Kajtek i Fuzja) pojawiła się dosłownie z kosmosu - cisza, spokój i nagle są - czteromiesięczne podrostki - trzeba łapać, bo wiadomo - zaraz będzie kocia drużyna... Ale za młode to to na kastrację, zatem w garażu czekają na odpowiedni wiek, przechodząc wszystkie niezbędne zabiegi... Plan jest taki, że koty wrócą na wolontariacki ogród, gdzie będą miały do dyspozycji budkę i oczywiście wikt. Plan sypnął się już po kilku dniach - koty zamieszkały pod dachem u wolontariusza.
Kajtkowi - największemu dzikunowi - aklimatyzacja zajęła trochę dłużej, ale zachowuje się już jak prawdziwy kandydat na nakolankowego miziaka.
Fuzja (imię nie bez kozery ;)) jest zdystansowana, w czym „pomaga” jej mniejsza przebojowość - braciaki zdecydowanie wygrywają w kolejce po głaski; no ale mielibyśmy wypuścić ją samą? Niedoczekanie!