Wczoraj Karmelek trafił do kolejnej kliniki. Leczenie w jego przypadku było najtrudniejsze, ponieważ kaliciwiroza zaatakowała jego kończyny do tego stopnia, iż zaczęły zjadać strukturę kostną w jego łapkach. Utworzyły się ranki, przez które sączyła się treść surowiczna. W specjalistycznej klinice pani doktor stwierdziła, że nie spotkała się dotąd z tak agresywnym przebiegiem choroby, który atakował stawy. Doszło do silnego zapalenia stawów nadgarstkowych, tworzących się ran i niestety oznak martwicy tkanek. A wszystko to w ciągu zaledwie tygodnia czasu rozwinęło się do tak ostrej formy choroby. Do tego ujawniono złamanie tylnej nóżki, złuszczenie panewki kości udowej. Rokowania praktycznie na poziomie zero procent na przeżycie kolejnych dni. Przednie łapki od nadgarstków w dół były już w zasadzie martwe..... Organizm sam je amputował. Groziła mu amputacja 4 kończyn, a nie było gwarancji, że kaliciwiroza nie zaatakowała innych części kostnych w tym kręgosłupa. Po długiej i wnikliwej rozmowie z lekarzem weterynarii podjęto decyzję o skróceniu cierpienia Karmelkowi. Kolejne kocie dziecko przegrało, choć walczyło dzielnie. Chłopczyk, o którego tak walczyliśmy każdego dnia, wczoraj odszedł za Tęczowy Most. Żegnaj, słodki kociaku, waleczny bohaterze - byłeś niesamowicie dzielnym chłopcem, a teraz dołączyłeś do swojej siostry Pchełki... Żegnaj Maluszku, nie zapomnimy o Tobie!
Całą historię Karmelka i jego rodzeństwa znajdziesz na naszym forum.