Miasteczko koło Poznania, podwórko z gratami i śmietnikiem, a na nim mocno zaniedbana, z kołtunami i odparzeniami na skórze, miejscami wyłysiała, zrudziała, kotka wydająca na świat mioty kilka razy w roku, a że kociaki ładne, bo matka długowłosa w typie rasy, to udawało się trochę zarobić… Biznes się kręcił kosztem jej cierpienia... Kotka z młodymi karmione kebabem z frytkami i resztkami z talerza podawanymi prosto z patelni czy garnka… Czy jest gdzieś granica ludzkiej głupoty, bezwzględności i podłości?
Na szczęście to już przeszłość. Dziś Anastazja jest odpowiednio zadbana, dobrze karmiona i pod stałą opieką weterynarza. Niestety przeszłość odcisnęła na niej piętno i koteczka mimo młodego wieku dorobiła się choroby nerek. Częste wizyty u weterynarza, kroplówkowanie i garść suplementów sprawiają, że Anastazja może żyć w komforcie i bez bólu.
Anastazja to spokojna i łagodna koteczka, lubi towarzystwo innych kotów i zaczepia je do zabawy w gonionego. Do człowieka wciąż się przekonuje, sama nie przychodzi na głaski, ale gdy głaski przyjdą do niej, to rozmruczy się i zrelaksuje; szczególnie lubi drapanie pod bródką.
Szukamy dla niej odpowiedzialnego odpowiedzialnego domu, który będzie kontynuował leczenie i podawanie kroplówek.